Na stronach Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego opublikowano „Białą księgę innowacji”. Warto się z nią zapoznać, ale warto też przeczytać parę uwag na jej temat wygłoszonych przez Hazelharda (wspominałem już o nim).
Nie są to uwagi entuzjastyczne. Raczej dość krytyczne. Autor zwraca uwagę na kilka zasadniczych kwestii (pominiętej w BKI):
- Finansowanie laboratorium mającego konkurować z Niemcami, czy Koreą Płd., musi być na poziomie tych krajów.
- Prezesi wielkich spółek skarbu państwa muszą mieć olbrzymią wiedzę z zakresu nowych technologii i wizję ich zaimplementowania w polskich czebolach.
- Naukowcy muszą mieć olbrzymi entuzjazm, aby rzucić wygodne posady akademickie i zająć się niezwykle ryzykowną i stresującą działalnością zakładania i rozwijania firmy spin-off.
- Naukowcy polscy muszą osiągnąć poziom konkurentów z USA, Japonii, i innych krajów o wysokim poziomie technologicznym.
- Dla nowych innowacyjnych produktów muszą powstać nowe rynki.
Choć cytat przypisywany Gomułce nie napawa optymizmem: Gdybyśmy mieli blachę, moglibyśmy produkować konserwy, ale nie mamy mięsa.