Ewaluacja nauki

Skończył się już Kongres Nauki w Krakowie. Środowisko zapoznaje się i zastanawia nad nową Ustawą (która nie wiedzieć czemu nie nazywa się „Nauka Plus” tylko „Ustawa 2.0”).

Niby wszyscy się zgadzają, że jakieś zmiany są potrzebne, ale ciągle nie ma przekonania jakie te zmiany powinny to być. Trzeba wgryźć się w treść Ustawy (czy choćby w treść uzasadnienia). Pomijam przy tym zamęt polityczny, który już zadymiarze zdążyli wygenerować.

Na kongresie zabrał głos Emanuel Kulczycki (na którego powołuję się tu tak często, że powinien dostać własny tag albo kategorię).

Autor skupia się na tak zwanej punktozie, chorobie trapiącej wielu naukowców, nie tylko w Polsce:

Gromadzenie punktów ma niewielką wartość, bo polskie punkty ministerialne mają wartość rubli transferowych, które chociaż można wymienić na pozytywną ocenę okresową, to nie mają żadnej wartości na zewnętrznym rynku – prawdziwym świecie nauki. Nikt nie uzna osiągnięć, dlatego że zostały wycenione na 125 punktów. Nie ma to żadnego znaczenia.

I to nie jest złe stwierdzenie. Ale Ustawa raczej nie mówi czym powinien zajmować się naukowiec. Naukowiec powinien zajmować się robieniem nauki (a może nawet Robieniem Nauki). Ale, skoro finanse uczelni zalezą od równego rodzaju magicznych współczynników — naukowcy zajmują się ich reverse engineeringiem, a później pracują na wskaźniki. Nie zawsze przekłada się to na osiągnięcia naukowe (i, żeby być szczerym nie zawsze skutkuje lepszymi wskaźnikami).

Z drugiej stronty, w podsumowaniu Autor pisze:

Prace nad nowymi wykazami1 są już zaplanowane i będą realizowane w najbliższych miesiącach. Należy pamiętać o różnorodności typów publikacji w różnych dyscyplinach i są odpowiednie instrumenty2, które pozwolą tę różnorodność uchwycić, np. znaczną wagę konferencji w informatyce czy monografii w humanistyce.

Jak się wydaje bardziej od punktów nauka potrzebuje:

  1. Dobrej ręki (czyli umiejętnej polityki finansowej i kadrowej)
  2. Sporo czasu (bo to nie jest tak, że w dwa miesiące pół roku po uchwaleniu ustawy widać będzie pierwsze, nieśmiałe zielone listki efekty zmian.
  3. Jeszcze więcej pieniędzy3.

1 Te wykazy to przecież listy odpowiednio punktowanych czasopism.
2 A instrumenty to, przecież, odpowiednio dobrane proporcje punktów.
3 Tak, wiem: politycy już złożyli deklaracje, że w budżecie nauki będzie więcej o 1.000.000.000 (tak, jeden miliard) złotych. To sporo, jak na budżet Ministerstwa Nauki (pieniądze na naukę, to około 7,5 mld złotych, a do tego dochodzi ok. 10,5 mld zł na dydaktykę). Ale budżet jednej dobrej uczelni Europejskiej to może być 1,8 mld CHF (czyli od 6,7 nawet do 7,4 mld złotych w zależności od kursu). Pisząc o „dobrej” uczelni europejskiej mam na myśli ETHZ, która kształci niecałe 20 tysięcy studentów. A jak już w Zurychu jesteśmy, to warto wspomnieć, że „po drugiej stronie ulicy” (patrząc z budynków ETHZ) jest Uniwersytet Zuryski: 25 tysięcy studentów i przychody na poziomie 1,3 mld CHF.

A tymczasem, na rogu Smoluchowskiego i Łukasiewicza pojawił się pomnik. Jak to się kiedyś mówiło „biust”, czyli…

A tymczasem, na rogu Smoluchowskiego i Łukasiewicza pojawił się pomnik. Jak to się kiedyś mówiło „biust”, czyli popiersie.

Można zgadywać, który to z uczonych został wyróżniony: Smoluchowski czy Łukasiewicz?
Może Politechnika Wrocławska​ wie?
Ja stawiam na Smoluchowskiego.

Seth Godin o edukacji

Seth Godin to taki amerykański celebryta specjalizujący się w publicznych wystąpieniach (koszt w okolicach 100 000$ za godzinę). Poza tym, to autor bestsellerów, przedsiębiorca i specjalista od  marketingu.

Znany jest między innymi z takiego cytatu:

We need to teach kids two things:

  1. how to lead, and
  2. how to solve interesting problems.

Because the fact is, there are plenty of countries on Earth where there are people who are willing to be obedient and work harder for less money than us. So we cannot out-obedience the competition. Therefore, we have to out-lead or out-solve the other people.

Trudno stwierdzić, do której kategorii ludzi chcemy się zaliczać (jak na razie to my jesteśmy tymi, którzy gotowi są pracować ciężko za mniejsze pieniądze).