Anonimy…

Ciągle pojawiają się pytania typu: Co zrobić żeby być niewidzialnym? I tak jest już od dawna. Wspominając stare dzieje nie mogę zapomnieć funkcjonującej bardzo dobrze swojego czasu usługi "anonimizacji" listów elektronicznych.

Prowadzona była ona przez Johana Helsingiusa z Finlandii. Rejestrując się na jego serwerze otrzymywało się piękny adres xyz@anon.penet.fi i można było korespondować z całym światem ukrywając swoją tożsamość. Serwer pośredniczył w wymianie korespondencji usuwając z listów wszelkie nagłówki mogące naprowadzić na ślad nadawcy. . .

Serwis przeszkadzał bardzo i w 1996 roku został zamknięty, poczytać o tym można na stronach www.penet.fi.

Więcej o usługach tego typu poczytać można na stronach http://www.stack.nl/~galactus/remailers/.

Ale jest też i druga strona medalu – na usta ciśnie się pytanie: po co być anonimowym (w Internecie)? Żeby ukryć swoje ja? To po co je mnieć. . .

Żeby narozrabiać? Zapewne tak.

I to mnie najbardziej dziwi: przychodzi do nas facet i chce rozrabiać. Wie doskonale, że nikt(?) tego nie lubi. No to chce być anonimowy. Bo się boi.

Nie jest źle: boi się 🙂

Ale też myśli sobie: jestem anonimowy, co oni mogą mi zrobić?

I tak prawdę mówiąc to od nas, tych nieanonimowych w największym stopniu zależeć będzie czy będzie miejsce dla tych anonimowych. No to zobaczymy. . .

CDN (być może)