Kupiłem sobie tusz do drukarki. Nie ma się czym chwalić, ale…
Po raz pierwszy dokładnie obejrzałem zawartość pudełeczka z tuszem: w malutkim zafoliowanym pakieciku (który do tej pory wyrzucałem) znalazłem oprócz instrukcji wymiany tuszu niewielką kopertę.
Przesyłka priorytetowa, opłacona, zaadresowana gdzieś do Francji z napisem (w kilku językach, w tym po polsku), że ani koperta ani jej zawartość nie mają żadnej wartości handlowej. Zawiera rysunkową instrukcję, żeby włożyć do niej zużyty kartridż zakleić i wrzucić do skrzynki pocztowej.
No, taki program recyklingu. Dużo się u nas mówi na ten temat, a — kilka lat temu — w naszym Instytucie mieliśmy nawet Centrum Doskonałości Recyklingu Materiałów.
Jednak po dokładniejszym obejrzeniu koperty drobnym druczkiem przeczytałem: „tylko do przesyłek z następujących krajów: A, B, CH, D, DK, F, FIN, GB, IRL, L, N, NL, S”. Zatem nie dotyczy to Polski. Sprawdziłem dodatkowo na stronie Producenta: „Program ten nie obejmuje zwrotu atramentowych wkładów drukujących oraz zwrotów gwarancyjnych”.
No — takie „kształcenie postaw przyjaznych środowisku”. A tak przy okazji na korytarzach ETHZ znaleźć można „kosze na śmieci” takie jak na załączonym obrazku. To też jest kształcenie. Pytanie, która metoda jest bardziej skuteczna.