Rozliczenie zaliczki (dewizowej) czyli dokumenty elektroniczne

Wysłali mnie na delegację. Fajnie było. Zdjęcia na mapie (Brukseli) obejrzeć można sobie w Internecie.

A po powrocie, to trzeba rozliczyć się z pieniędzy. Prawdę mówiąc to jest to czynność dosyć przyjemna — nigdy nie zdarzyło mi się narzekać na obsługę tego działu Politechnicznej kwestury.

Wykorzystując ferie poszedłem się rozliczać. I pierwsze zadziwienie — Panie nie mają już stosownych druczków. Druczki są w Internecie, a nawet Intranecie. Fakt: miałem wcześniej sprawdzić czy może są, ale… No, nie sprawdziłem. Więc zabrałem się, poszedłem do siebie i rozpocząłem poszukiwania.

Cechą charakterystyczną naszego Intranetu jest to, że nie jest jakoś specjalnie zindeksowany. Wyszukiwarka na Stronie Głównej nic nie znajduje pod hasłem „rozliczenie polecenia zagranicznego wyjazdu”. Zaczynamy męczyć Google. Przy czym teraz, po fakcie szukam już dokumentu używając właściwego jego tytułu. Tytułu, zanim nie znalazłem dokumentu, nie znałem. Nawet jednak znajomość tytułu niewiele daje w zmaganiach z Politechnicznym Intranetem — jest on (z założenia) niedostępny dla Google. Ale koledzy z Instytutu Matematyki wszystko mają na swoich stronach. Jednym słowem udało się.

Odpowiedni załącznik w przepastnych archiwach Intranetu również daje się odnaleźć, trzeba jednak wiedzieć, że jest to załącznik do Zarządzenia JM Rektora oraz wiedzieć (w przybliżeniu) kiedy zostało ono wydane. W przeciwnym razie będzie kiepsko — na stronach Intranetu wyszukiwarki nie ma…

Podsumowując:

  • Potrzebny dokument jest (oczywiście) w jedynie słusznym formacie zamkniętym (DOC).
  • Po otwarciu w OpenOffice pięknie się „rozsypuje” — to co w zamyśle miało zajmować strony dwie, zajmuje trzy.

Stare rozliczenie było pięknie wydrukowane (dwustronnie), a teraz trzeba zużyć dwie kartki papieru (ale z punktu widzenia Administracji Centralnej jest oszczędność: oni nie muszą drukować dokumentów, toner lub tusz i papier kupują jednostki tej samej uczelni).

Okręty flagowe (na dnie)

Na stronie głównej Politechniki pojawiła się informacja że Politechnika Wrocławska zajęła najwyższe miejsce spośród polskich uczelni w rankingu 4000 uczelni wyższych z całego świata (Webometrics Ranking of World’s Universities), przygotowywanym przez największą hiszpańską organizację przeprowadzającą badania — Consejo Superior de Investigaciones Científicas.

No i rzeczywiście: jesteśmy najlepsi w Polsce. Za nami Uniwersytet Jagielloński (544), Politechnika Warszawska (584), Akademia Górniczo-Hutnicza (604), Uniwersytet Wrocławski (665), Warszawski (704) i inne…

Właściwie powinniśmy się cieszyć. Ale jest jedno malutkie ale: nasze pierwsze miejsce w Polsce to miejsce 538 na świecie. A przed nami są i Politechnika Praska (231) i Politechnika z Brna (384), Politechnika z Budapesztu (253) i Uniwersytet z Budapesztu (283).

Nie mamy się co porównywać z Politechniką z Chemnitz (147) czy zaprzyjaźnionym TU Drezno (216).

A w Europie jesteśmy na miejscu 239.

Zatem czy powinniśmy się cieszyć???

Popatrzmy jeszcze co bada ranking. Pod uwagę bierze tylko i wyłącznie widoczność w Internecie mierzoną czterema wskaźnikami:

  • Wielkość (Size). Liczba zindeksowanych stron przez cztery wyszukiwarki: Google, Yahoo, Live Search i Exalead.
  • Widoczność (Visibility). Całkowitą liczbę zewnętrznych odsyłaczy do stron (ale tylko z wyszukiwarek Yahoo Search, Live Search and Exalead).
  • Udostępnione dokumenty (Rich Files). Mają one obrazować aktywność publikacyjną pracowników. Uwzględniane są pliki typu PDF, PostScript, DOC i PPT. Wyniki uzyskano z wyszukiwarek Google, Yahoo Search, Live Search and Exalead.
  • Publikacje (Scholar). Liczba publikacji i cytowań wybranych z bazy Google Scholar.

Cóż w tym kontekście oznacza „widoczność”? Ano szanse na to, że ktoś szukając jakiejś informacji trafi na informacje pochodzące z Politechniki Wrocławskiej…

Jeżeli popatrzeć dokładniej na nasze wskaźniki to mamy 256 pozycję na świecie jeżeli chodzi o wielkość, a 912 — widoczność. Natomiast liczba udostępnionych dokumentów (433 miejsce) i publikacje (404 miejsce) odpowiadają naszej pozycji ogólnej.

Znajdujący się tuż za nami Uniwersytet Jagielloński jeżeli chodzi o liczbę zindeksowanych stron jest znacznie od nas gorszy — 1228 miejsce, ale pozostałe wskaźniki ma lepsze: widoczność 598, pliki 346 i publikacje 273. Możemy mieć kłopot z utrzymaniem swojej pozycji.

Odpowiednie wskaźniki dla TU Drezno (w końcu nasz partner w byłym NRD) wynoszą: 166, 337, 135 i 208. Trudno będzie gonić.

Nauczanie po angielsku i inne okręty flagowe

Właśnie jakiś czas temu rozpoczęła się dyskusja na temat kondycji polskiej nauki w ogólności, a uczelni wyższych w szczególności. W tym kontekście padła też (ze strony rządowej) idea budowy „okrętów flagowych”. Niby słusznie: skoro nie stać nas na wysokiej jakości „WSI w każdej wsi” to może stać nas na pewną liczbę dobrych uniwersytetów.

Pewno nas stać. Pytanie pierwsze: ile ich powinno/może być? A ile tych okrętów flagowych chielibyśmy mieć? Dyskusja się zaczyna, ale jakoś tak mało merytorycznie: ani nie wiadomo ile pieniędzy na okręty flagowe, ile na resztę oraz czym pierwsze od pozostałych powinny się różnić…

Dochodzą też jakieś odgłosy, że na okrętach flagowych językiem nauczania ma być język obcy (tak zwany lingłidż). No, myśl — tak ogólnie — bardzo interesująca. I — zapewne — całkiem słuszna. Choć budzi pewne wątpliwości.

No bo dziś, nasi wspaniali wykładowcy posługują się całkiem sprawnie językiem rodzimym i prowadzą w nim różne wykłady. Trudno ocenić w jakim zakresie studenci są zaznajomieni z rodzimym, ale sprawdzany i egzaminy dobitnie wskazują, że jest pewien problem z przyswajaniem wiedzy. Jeżeli nawet wyobrazić sobie szybki i łatwy upgrejd kadry dydaktycznej (od przyszłego semestru możemy startować z jakąś częścią zajęć po angielsku). To co zrobić ze studentami?

Wydaje się, że zdecydowanie lepszym pomysłem na okres przejściowy będzie zakupienie dobrych podręczników w językach obcych, przygotowanie opartych na tych podręcznikach dobrych wykładów po polsku i zalecenie jako jedynej lektury obowiązkowej/pomocniczej zagranicznych tekstbooków. Za jakiś czas będziemy mieli jakąś grupę studentów sprawnie (choć nieco biernie) posługujących się językami. Kolejny etap to wykłady w językach obcych.

Zwracam uwagę, że problem dotępności podręczników w językach obcych wystąpi i w hipotetycznym przypadku rezygnacji z zajęć po polsku.

Tak, czy inaczej — ani nie da się łatwo upgrejdować studentów ani pracowników.

W tym kontekście bardzo poruszył mnie list który otrzymałem od Pani Prorektor Moniki Hardygóry sugerujący możliwość wyrażenia swojego zdania na temat planowanych działań w zakresie dokształcania pracowników.

No i wyszło: mimo, że mogę korzystać ze służbowej poczty elektronicznej nie mogę zalogować się na stronie z anonimową ankietą. Pomijam kwestię rozumienia anonimowości ankiety, ale system wyraźnie uniemożliwia mi wyrażenie opinii o którą poprosiła Pani Rektor. Już nie chcę dochodzić przeciw komu jest to działanie bezdysznej informatyki: czy przeciwko mnie czy przeciwko kierownictwu uczelni?

Przy okazji dowiedziałem się o istnieniu strony dwm.pwr.wroc.pl (choć nie wiem od czego skrót dwm: Dział Współpracy Międzynarodowej? — wyszukiwarka z www.pwr.wroc.pl nie potrafi nic takiego znaleźć, choć Google jest już znacznie bardziej przyjazne). A na stronie znalazłem różne dziwne sprawozdania co do których zaczynam mieć ogromne wątpliwości. Ale mniejsza. Tak przy okazji: o DWM też wyszukiwarki nie można odpytać — uważa ona, że za mało liter. Co za dzień…

PS A ile będzie okrętów flagowych to już wiadomo. Opublikowany oficjalnie na stronach Rządowych materiał „Strategiczny Plan Rządzenia” mówi, że ma być ich trzy. Czyżby też wiedzieli że trudno będzie te zajęcia po angielsku prowadzić?