Nauczanie po angielsku i inne okręty flagowe

Właśnie jakiś czas temu rozpoczęła się dyskusja na temat kondycji polskiej nauki w ogólności, a uczelni wyższych w szczególności. W tym kontekście padła też (ze strony rządowej) idea budowy „okrętów flagowych”. Niby słusznie: skoro nie stać nas na wysokiej jakości „WSI w każdej wsi” to może stać nas na pewną liczbę dobrych uniwersytetów.

Pewno nas stać. Pytanie pierwsze: ile ich powinno/może być? A ile tych okrętów flagowych chielibyśmy mieć? Dyskusja się zaczyna, ale jakoś tak mało merytorycznie: ani nie wiadomo ile pieniędzy na okręty flagowe, ile na resztę oraz czym pierwsze od pozostałych powinny się różnić…

Dochodzą też jakieś odgłosy, że na okrętach flagowych językiem nauczania ma być język obcy (tak zwany lingłidż). No, myśl — tak ogólnie — bardzo interesująca. I — zapewne — całkiem słuszna. Choć budzi pewne wątpliwości.

No bo dziś, nasi wspaniali wykładowcy posługują się całkiem sprawnie językiem rodzimym i prowadzą w nim różne wykłady. Trudno ocenić w jakim zakresie studenci są zaznajomieni z rodzimym, ale sprawdzany i egzaminy dobitnie wskazują, że jest pewien problem z przyswajaniem wiedzy. Jeżeli nawet wyobrazić sobie szybki i łatwy upgrejd kadry dydaktycznej (od przyszłego semestru możemy startować z jakąś częścią zajęć po angielsku). To co zrobić ze studentami?

Wydaje się, że zdecydowanie lepszym pomysłem na okres przejściowy będzie zakupienie dobrych podręczników w językach obcych, przygotowanie opartych na tych podręcznikach dobrych wykładów po polsku i zalecenie jako jedynej lektury obowiązkowej/pomocniczej zagranicznych tekstbooków. Za jakiś czas będziemy mieli jakąś grupę studentów sprawnie (choć nieco biernie) posługujących się językami. Kolejny etap to wykłady w językach obcych.

Zwracam uwagę, że problem dotępności podręczników w językach obcych wystąpi i w hipotetycznym przypadku rezygnacji z zajęć po polsku.

Tak, czy inaczej — ani nie da się łatwo upgrejdować studentów ani pracowników.

W tym kontekście bardzo poruszył mnie list który otrzymałem od Pani Prorektor Moniki Hardygóry sugerujący możliwość wyrażenia swojego zdania na temat planowanych działań w zakresie dokształcania pracowników.

No i wyszło: mimo, że mogę korzystać ze służbowej poczty elektronicznej nie mogę zalogować się na stronie z anonimową ankietą. Pomijam kwestię rozumienia anonimowości ankiety, ale system wyraźnie uniemożliwia mi wyrażenie opinii o którą poprosiła Pani Rektor. Już nie chcę dochodzić przeciw komu jest to działanie bezdysznej informatyki: czy przeciwko mnie czy przeciwko kierownictwu uczelni?

Przy okazji dowiedziałem się o istnieniu strony dwm.pwr.wroc.pl (choć nie wiem od czego skrót dwm: Dział Współpracy Międzynarodowej? — wyszukiwarka z www.pwr.wroc.pl nie potrafi nic takiego znaleźć, choć Google jest już znacznie bardziej przyjazne). A na stronie znalazłem różne dziwne sprawozdania co do których zaczynam mieć ogromne wątpliwości. Ale mniejsza. Tak przy okazji: o DWM też wyszukiwarki nie można odpytać — uważa ona, że za mało liter. Co za dzień…

PS A ile będzie okrętów flagowych to już wiadomo. Opublikowany oficjalnie na stronach Rządowych materiał „Strategiczny Plan Rządzenia” mówi, że ma być ich trzy. Czyżby też wiedzieli że trudno będzie te zajęcia po angielsku prowadzić?