Reforma nauki okiem szympansa

Po internecie zaczyna krążyć taki oto dowcip:

Umieść 5 szympansów w jednym pokoju. Zawieś banana przy suficie i ustaw drabinę tak by umożliwiała dotarcie do banana. Zainstaluj system, który będzie wlewał lodowatą wodę w całym pomieszczeniu, gdy tylko któryś z szympansów zacznie wspinać się po drabinie. Szympansy szybko nauczą się, że nie należy wdrapywać się na drabinę.
Po jakimś czasie wyłącz system „zlewania lodowata wodą”.
Teraz zastąp jednego z szympansów nowym. Ten ostatni wejdzie po drabinie i nie wiedząc czemu dostanie lanie od pozostałych.
Następnie zastąp jeszcze jednego ze starych szympansów nowym. Ten też dostanie lanie i to szympans nr. 6 (ten, który był przed nim wprowadzony) będzie bił najmocniej.
Kontynuuj wymianę starych szympansów na nowych, aż będą sami nowi. Zauważysz, że żaden z nich nie będzie się starał wchodzić na drabinę, jeżeli trafi się jeden, który o tym choćby pomyśli, to na pewno dostanie lanie od pozostałych. Najgorsze jest to, że żaden z nich nie wie dlaczego.

Tak właśnie wykuwa się kultura korporacyjna nauki. Teraz, gdy znany jest mechanizm procesu, zrozumiałym jest dlaczego przyśpiesza się wymianę „dinozaurów” na młodych, dynamicznych, dlaczego nie dostajesz bananów i dlaczego wielu twoich współpracowników chętnie ci przyleje…

A pytanie jest takie: Czemu naukowcy zachowują się jak szympansy?

Wrocław Information Technology Initiative

Dostałem właśnie list informujący o powołaniu Wrocławskiej Inicjatywy Informatycznej (Wrocław Information Technology Initiative). Cele inicjatywy są szczytne:

  • organizację wykładów popularyzatorskich z dziedziny informatyki i teleinformatyki
  • program visiting professors, który pozwoli na włączenie światowych autorytetów z dziedziny informatyki i teleinformatyki w kształcenie kadr naukowych wrocławskiego środowiska akademickiego.

Jest też odnośna strona WWW.
Właściwie wszystko jest piękne. Ale ja będę narzekał.
Najśmieszniejsze jest to, że wizytujący nas profesor musi podpisać kontrakt z Politechniką Wrocławską (wszystkie dokumenty są tu). Nie muszę dodawać, że kontrakt jest po polsku, ale żeby zaproszony nie był zagubiony to miejsca które musi wypełnić są zakreślone na żółto!
Dodatkowo, po wygłoszeniu wykładów, musi przedstawić rachunek. Rachunek też jest (oczywiście) po polsku, bo o ile studentom to możemy, a nawet powinniśmy wykładać po angielsku, to do kwestury trzeba już z szacunkiem: po polsku.

Przecież można by przygotować jakąś magiczną aplikację informatyczną, gdzie gość widziałby wszystkie teksty po angielsku, wypełniał wskazane pola, a wszystko magicznie byłoby drukowane już w dwu językach: po polsku i po angielsku, gdzie należałoby złożyć podpis. (O podpisie elektronicznym boję się myśleć). Ta aplikacja mogłaby być w Wordzie, Excelu albo czymkolwiek co wyprodukował Microsoft (skoro nie stać nas na nic własnego).
Obejrzałem strony WITI dokładniej i stwierdziłem, że nie są one przeznaczone dla maniaków informatyki. Próżno szukać tam gadżetów pozwalających (pół)automatycznie dodać informacje o terminach wykładów do jakiegoś kalendarza elektronicznego czy innej zaawansowanej komórki.
Nie są też przygotowywane przez jakichś tytanów informatyki, choć — o dziwo — zastosowane rozwiązanie OpenSourcowe: strony napędza Drupal a nie jakiś CL.cośtam czy inny Unity albo „PHP Portal baj ktośtam”…
Na jednej ze stron zauważyłem też streszczenie jednego z przyszłych wykładów. Tu też miłe zaskoczenie: Autor wykładu korzysta z (La)TeX! I wzory — dzięki temu — są czytelne mimo że w postaci źródłowej. Szkoda, że opiekun strony nie potrudził się, żeby zainstalować dodatki do Drupala pozwalające takie LaTeXowe wzory konwertować automatycznie do bardziej przyjaznej postaci…
No, ale tak sobie myślę, że gdybyśmy byli bardziej zaawansowani informatycznie to nas zapraszali by na wykłady. A tak, to kilku cyklach takich imprez… Kto wie.

O innowacjach

W ostatniej Wyborczej informacja o brytyjskich firmach, które przenoszą się do Polski w ślad za polakami, którzy coraz powszechniej wracają do kraju. Bo funt kiepsko stoi.

Jedną z firm, która podjęła decyzję o otwarciu filii w Polsce (w Łodzi) jest Mobica.

Szef oddziału (no, ale Polak) tak tłumaczy decyzję swojej firmy: „Angielskie firmy chcą mieć Polaków w swoich zespołach. Polski absolwent nie ma zwykle specjalistycznej wiedzy, ale doskonale radzi sobie w nowej sytuacji, wymyśla innowacyjne rozwiązania.”

Z drugiej strony European Innovation Scoreboard 2007 plasuje Polskę na jednym z ostatnich miejsc jeżeli chodzi o innowacyjność (jesteśmy na szóstym miejscu od końca).

Podstawowe pytanie zatem jest takie: jakie to lokalne warunki powoduję, że polscy inżynierowie nie potrafią wybudować na miejscu innowacyjnej gospodarki?

inno

Musimy wejść do pierwszej ligii UE

Za Jackiem Sarzuszem-Wolskim (w tygodniku Europa nr 18(213) z 2 maja 2008):

80 procent polskiej polityki zagranicznej przechodzi przez Brukselę. Kształt 60 procent naszej legislacji jest rozstrzygany nie na Wiejskiej tylko w Brukseli. Jedna piąta polskiego budżetu jest uchwalana nie na Wiejskiej lecz w Brukseli. A u nas działa się tak, jakby o tym wszystkim nie wiedziano.

Sztuczna inteligencja: nabyta czy wrodzona?

Dziś zamiast wpisu kilka odsyłaczy. Do bardzo ciekawego wpisu w serwisie/blogu Piotra VaGla Waglowskiego Czy Policja już dostała ofertę zakupu programu do walki z pedofilią? na temat ostatnich doniesień na temat oprogramowania do automatycznego wykrywania pedofilów.

Zamisat kopiować zawartość mojego komentarza idę na łątwiznę dostarczając tylko odnośnik do niego: Sztuczna inteligencja: nabyta czy wrodzona?