Największa satysfakcja to jest wtedy kiedy się zda egzamin nic nie umiejąc

Sesja dobiega końca więc teraz będą wspomnienia.

Tytuł wpisu podsłuchany podczas obiadu Mc Falafel-u (w sesji rozkwicie). Nie, że jakoś mnie to zbulwersowało.

A wcześniej to usłyszałem pytanie takie: „To co w końcu dostałem? Bo muszę sobie deficyt punktów zaplanować…”

Powyższe właściwie też nie. Ale bardzo dobrze opisuje sposób studiowania.

Biodegradowalne zakupy

Byłem na zakupach. Nic nadzwyczajnego, ale miło wiedzieć, że handlowcy dobrze wiedzą co w trawie piszczy. Okazuje się usłyszeli już, że torby plastikowe są be.

Żeby też być człowiekiem proekologicznym — zakupy zapakowałem w piękną, brązową torbę papierową i jak na jakim amerykańskim filmie objąłem ją dwoma ręcami i zatargałem do samochodu, a później do domu.

Już nawet nie pamiętam co kupiłem, ale torba ciągle gdzieś pod nogami leży: zastanawiam się do czego ją teraz wykorzystać, żeby bezmyślnie nie wywalać do śmieci. Niby biodegradowalna, ale… Jak chwilę z niej pokorzystam to lasy też trochę zdążą podrosnąć!

I w tym optymistycznym nastroju torbę dokładnie obejrzałem. Na jej dnie logo producenta (umieszczam na załączonym obrazku) i napisane jest Made in USA!

torba

I już przestałem być taki radosny: jakie to lobby „proekologicznych” idiotów namawia nas do stosowania toreb papierowych, których sami nie potrafimy wyprodukować i jeszcze musimy sprowadzać je z Ameryki!?

Niby złotówka mocna… Może torby zrobione w Chinach? I tylko ciągle jeszcze idą ze złym logo? A gdzie jest nasz proinnowacyjny Mały i Średni Przemysł i czemu nie może nic takiego zrobić?

Ale jak już torbę mam to chciałem czegoś się dowiedzieć o ich producencie. Największa wyszukiwarka pozwoliła coś znaleźć. Rzecz w tym, że znaleziona informacja to raport o zanieczyszczeniach emitowanych przez różne firmy z miasteczka Elizabeth w stanie New Jersey. Firma Duro, może nie jest największym emitentem zanieczyszczeń, ale zawsze… ironia losu