Otrzymałem właśnie list o temacie jak w tytule:
Szanowny Panie,
kontaktuję się z Panem w imieniu Wydawnictwa Xxxxxx Yyyy. Jesteśmy częścią międzynarodowej grupy wydawniczej, która za cel stawia sobie promocję dorobku studentów i młodych naukowców wśród szerokiego kręgu czytelników. Poszukujemy autorów ciekawych prac naukowych, którzy są zainteresowani wydaniem własnej książki.
Podczas przeszukiwania strony internetowej Politechnika Wrocławska, znalazłam Pana pracę, pt.: „Aaaaaa bbbbbbb cccccc ddddd eee fffff ggggg hhhh iiiii”. Sądzimy, że ten tytuł ma szansę na zaistnienie na rynku publikacji akademickich i jesteśmy zainteresowani wydaniem Pana pracy w formie tradycyjnej książki. Publikacja jest dla autora bezpłatna, a nasz zysk opiera się na prowizji od sprzedaży książki.
Jeżeli jest Pan zainteresowany moją ofertą, proszę o odpowiedź, ewentualnie podanie aktualnego adresu e-mail, na który mogłabym przesłać dokładne informacje o naszych usługach.
Pozostaję do dyspozycji w przypadku dodatkowych pytań i czekam na odpowiedź z Pana strony.
Tttttt Ccccccccc
Acquisition Editor
No i teraz zastanawiam się co z tym fantem powinienem zrobić:
- Ja?
- Politechnika Wrocławska?
- Oficyna Wydawnicza Politechniki Wrocławskiej?
Ze mną nie ma problemu: po pierwsze nie jestem młodym naukowcem. Po drugie nie mam już szans na żadną pracę dyplomową. Po trzecie, tytuł wskazany w liście był jakoś bardzo podobny do tematyki, którą zajmował się istotnie jeden z moich dyplomantów, a później nasz doktorant. Ale takiej pracy na stronach Politechniki znaleźć nie potrafię.
Co ma zrobić Politechnika Wrocławska — nie wiem. Istotnie, zgodnie z ustawą zachowuje ona prawo pierwszeństwa do publikacji prac dyplomowych swoich studentów, prosząc ich jedynie o podpisanie oświadczenia o wyrażeniu zgody na udostępnienie pracy dyplomowej. (Przy czym brak zgody należy uzasadnić.) Trudno dotrzeć do jakichś informacji na temat liczby publikowanych prac dyplomowych. Nie wiadomo też, co znaczy udostępnienie pracy dyplomowej.
Oficyna Wydawnicza? Nie potrafię powiedzieć czy powinna zajmować się wydawaniem prac studenckich. Ale czemu nie? Cytowane wydawnictwo oferuje swoje książki na rynku w cenach 40-70 € (tak Euro!). Nie wspomina nigdzie jaki mógłby być udział w tej kwocie Autora (zapewne niewielki) ale i tak łudzi go jakąś możliwością zysków. (5 € z każdej sprzedanej pracy? Sprzedaż 10 sztuk? 200 złotych, to nie jest specjalnie wiele, ale więcej niż nic i nie trzeba nic robić! A praca już napisana… I pozostaje chwała.)
A może powinniśmy coś z tym zrobić? To znaczy już na samym początku tak formułować temat, żeby dawał on szansę na powstanie czegoś wartościowego? Może powinniśmy wyłapywać studenta wcześniej niż 10 tygodni przed końcem studiów, tylko jakiś rok wcześniej i tak szukać tematu, żeby mógł coś ciekawego zrobić i napisać. Poddać pracę porządnej recenzji (jej początkiem może być egzamin dyplomowy), a później prawdziwej redakcji i korekcie. I wydać. (Wspominane wydawnictwo ani korektą ani redakcją techniczną się nie zajmuje, ocenia jedynie w jakimś nieokreślonym procesie wewnętrznym czy praca nadaje się do redakcji.) Może niekoniecznie wydawać pracę inżynierską, ale jakąś zbiorczą książkę sumującą wszystko co powstało podczas pisania pracy inżynierskiej i magisterskiej?
A może też wszystko zostawić tak jak jest.