Archiwum kategorii: Starocie

Żyjemy w wieku informacji…

17 kwietnia Uczelniane Kolegium Elektorów wybrało Rektora Politechniki Wrocławskiej na lata 2008-2012.

Nie wiem kiedy obrady się skończyły (miały rozpocząć się o 14).

eBIP dostarczył do mojej skrzynki pocztowej informację o wyniku wyborów 18 kwietnia, o godzinie o godzinie 14:30. Jakąś dobę później.

Co najśmieszniejsze, na stronie WWW eBIPu informacja ta jest datowana na 16 kwietnia (sic!).

ebip

Średnio wyszło dobrze….

O Nauce (w wersji 2.0)

Kupiłem sobie Politykę. Kiedyś nie trzeba było kupować — artykuły z pewnym opóźnieniem pojawiały się w wersji elektronicznej na stronach WWW. Dziś już nie widzę tej możliwości. Pewno „promocja” się skończyła…

Można, co prawda, artykuł wyszukać, ale trzeba wiedzieć czego szukać.

To czasami kupuję.

Można oczywiście kupić wersję elektroniczną (jest tańsza od papierowej i dostępna z pewnym wyprzedzeniem). Ale wymaga posiadania odpowiedniego sprzętu i oprogramowania: „Aby korzystać z Zinio Reader musisz posiadać system operacyjny Windows XP, 2000, Me, 98 lub NT. Minimalne wymagania sprzętowe to: procesor Celeron lub Pentium II 233 Mhz (albo lepszy) oraz połączenie z Internetem o przepustowości 56.6kb lub większej. W obecnej chwili nie ma dostępnej wersji na Macintosh w polskiej wersji językowej.”

A ja to nawet komputera Macintosh nie posiadam. Tylko jakiś tam Linux. Trudno.

Ale nie o tym miało być.

W Polityce bardzo ciekawy artykuł Edwina Bendyka „Nauka polska — płacz nad trumną”. Warto przeczytać. Dodatkowo na temat nauki i naukowców pisze Stomma. Też warto.

Edwin Bendyk to bardzo ciekawy człowiek. I bardzo aktywny. Sporo publikuje na swoim blogu praktycznie wszystkie wpisy oceniam jako bardzo ciekawe.

Jeden z ostatnich dotyczy tworu, który nazywa sie Nauka 2.0. Bardzo ładną definicję znalazłem pod adresem w artykule Nauka 2.0: nowe narzędzia komunikacji naukowej.

Otóż we wpisie zatytułowanym Nauka 2.0 – apel do Czytelników Bendyk namawia do dostarczania mu wszelkich informacji na temat inicjatyw dotyczących zjawiska Nauka 2.0.

No i (ale też przy okazji innych czynności których ciągle nie potrafię skończyć) zacząłem się zastanawiać z czym moglibyśmy (my — jako Politechnika Wrocławska) się zgłosić? I wychodzi mi, że właściwie z niczym. No bo czym jest Nauka 2.0? Jakimś odpowiednikiem Web 2.0 gdzie content powstaje z udziałem zwykłych użytkowników Internetu.

Tak więc Nauka 2.0 to zastosowanie wszystkich tych możliwości, które daje Internet do pracy naukowej. I, właściwie, jeszcze jakiś czas (rok?) temu mógłbym zaproponować „resztki” naszych własnych pomysłów: Wirtualne Laboratorium czy SMARTSite (smartsite.immt.pwr.wroc.pl).

Pierwsza z nich to pomysł na wspólne prowadzenie badań z wykorzystaniem unikatowej aparatury. Pokazaliśmy, że da się to zrobić i tyle… (i nieco więcej pozycji na stronie Łukasza Maciejewskiego).

Ta druga idea (SMARTSite) służyć miała prezentacji prac prowadzonych przez naszych doktorantów i wszystkich innych, którzy zechcieliby się zaprezentować. No, ale nie wyszło. Szkoda.

Rozliczenie zaliczki (dewizowej) czyli dokumenty elektroniczne

Wysłali mnie na delegację. Fajnie było. Zdjęcia na mapie (Brukseli) obejrzeć można sobie w Internecie.

A po powrocie, to trzeba rozliczyć się z pieniędzy. Prawdę mówiąc to jest to czynność dosyć przyjemna — nigdy nie zdarzyło mi się narzekać na obsługę tego działu Politechnicznej kwestury.

Wykorzystując ferie poszedłem się rozliczać. I pierwsze zadziwienie — Panie nie mają już stosownych druczków. Druczki są w Internecie, a nawet Intranecie. Fakt: miałem wcześniej sprawdzić czy może są, ale… No, nie sprawdziłem. Więc zabrałem się, poszedłem do siebie i rozpocząłem poszukiwania.

Cechą charakterystyczną naszego Intranetu jest to, że nie jest jakoś specjalnie zindeksowany. Wyszukiwarka na Stronie Głównej nic nie znajduje pod hasłem „rozliczenie polecenia zagranicznego wyjazdu”. Zaczynamy męczyć Google. Przy czym teraz, po fakcie szukam już dokumentu używając właściwego jego tytułu. Tytułu, zanim nie znalazłem dokumentu, nie znałem. Nawet jednak znajomość tytułu niewiele daje w zmaganiach z Politechnicznym Intranetem — jest on (z założenia) niedostępny dla Google. Ale koledzy z Instytutu Matematyki wszystko mają na swoich stronach. Jednym słowem udało się.

Odpowiedni załącznik w przepastnych archiwach Intranetu również daje się odnaleźć, trzeba jednak wiedzieć, że jest to załącznik do Zarządzenia JM Rektora oraz wiedzieć (w przybliżeniu) kiedy zostało ono wydane. W przeciwnym razie będzie kiepsko — na stronach Intranetu wyszukiwarki nie ma…

Podsumowując:

  • Potrzebny dokument jest (oczywiście) w jedynie słusznym formacie zamkniętym (DOC).
  • Po otwarciu w OpenOffice pięknie się „rozsypuje” — to co w zamyśle miało zajmować strony dwie, zajmuje trzy.

Stare rozliczenie było pięknie wydrukowane (dwustronnie), a teraz trzeba zużyć dwie kartki papieru (ale z punktu widzenia Administracji Centralnej jest oszczędność: oni nie muszą drukować dokumentów, toner lub tusz i papier kupują jednostki tej samej uczelni).

Okręty flagowe (na dnie)

Na stronie głównej Politechniki pojawiła się informacja że Politechnika Wrocławska zajęła najwyższe miejsce spośród polskich uczelni w rankingu 4000 uczelni wyższych z całego świata (Webometrics Ranking of World’s Universities), przygotowywanym przez największą hiszpańską organizację przeprowadzającą badania — Consejo Superior de Investigaciones Científicas.

No i rzeczywiście: jesteśmy najlepsi w Polsce. Za nami Uniwersytet Jagielloński (544), Politechnika Warszawska (584), Akademia Górniczo-Hutnicza (604), Uniwersytet Wrocławski (665), Warszawski (704) i inne…

Właściwie powinniśmy się cieszyć. Ale jest jedno malutkie ale: nasze pierwsze miejsce w Polsce to miejsce 538 na świecie. A przed nami są i Politechnika Praska (231) i Politechnika z Brna (384), Politechnika z Budapesztu (253) i Uniwersytet z Budapesztu (283).

Nie mamy się co porównywać z Politechniką z Chemnitz (147) czy zaprzyjaźnionym TU Drezno (216).

A w Europie jesteśmy na miejscu 239.

Zatem czy powinniśmy się cieszyć???

Popatrzmy jeszcze co bada ranking. Pod uwagę bierze tylko i wyłącznie widoczność w Internecie mierzoną czterema wskaźnikami:

  • Wielkość (Size). Liczba zindeksowanych stron przez cztery wyszukiwarki: Google, Yahoo, Live Search i Exalead.
  • Widoczność (Visibility). Całkowitą liczbę zewnętrznych odsyłaczy do stron (ale tylko z wyszukiwarek Yahoo Search, Live Search and Exalead).
  • Udostępnione dokumenty (Rich Files). Mają one obrazować aktywność publikacyjną pracowników. Uwzględniane są pliki typu PDF, PostScript, DOC i PPT. Wyniki uzyskano z wyszukiwarek Google, Yahoo Search, Live Search and Exalead.
  • Publikacje (Scholar). Liczba publikacji i cytowań wybranych z bazy Google Scholar.

Cóż w tym kontekście oznacza „widoczność”? Ano szanse na to, że ktoś szukając jakiejś informacji trafi na informacje pochodzące z Politechniki Wrocławskiej…

Jeżeli popatrzeć dokładniej na nasze wskaźniki to mamy 256 pozycję na świecie jeżeli chodzi o wielkość, a 912 — widoczność. Natomiast liczba udostępnionych dokumentów (433 miejsce) i publikacje (404 miejsce) odpowiadają naszej pozycji ogólnej.

Znajdujący się tuż za nami Uniwersytet Jagielloński jeżeli chodzi o liczbę zindeksowanych stron jest znacznie od nas gorszy — 1228 miejsce, ale pozostałe wskaźniki ma lepsze: widoczność 598, pliki 346 i publikacje 273. Możemy mieć kłopot z utrzymaniem swojej pozycji.

Odpowiednie wskaźniki dla TU Drezno (w końcu nasz partner w byłym NRD) wynoszą: 166, 337, 135 i 208. Trudno będzie gonić.

Nauczanie po angielsku i inne okręty flagowe

Właśnie jakiś czas temu rozpoczęła się dyskusja na temat kondycji polskiej nauki w ogólności, a uczelni wyższych w szczególności. W tym kontekście padła też (ze strony rządowej) idea budowy „okrętów flagowych”. Niby słusznie: skoro nie stać nas na wysokiej jakości „WSI w każdej wsi” to może stać nas na pewną liczbę dobrych uniwersytetów.

Pewno nas stać. Pytanie pierwsze: ile ich powinno/może być? A ile tych okrętów flagowych chielibyśmy mieć? Dyskusja się zaczyna, ale jakoś tak mało merytorycznie: ani nie wiadomo ile pieniędzy na okręty flagowe, ile na resztę oraz czym pierwsze od pozostałych powinny się różnić…

Dochodzą też jakieś odgłosy, że na okrętach flagowych językiem nauczania ma być język obcy (tak zwany lingłidż). No, myśl — tak ogólnie — bardzo interesująca. I — zapewne — całkiem słuszna. Choć budzi pewne wątpliwości.

No bo dziś, nasi wspaniali wykładowcy posługują się całkiem sprawnie językiem rodzimym i prowadzą w nim różne wykłady. Trudno ocenić w jakim zakresie studenci są zaznajomieni z rodzimym, ale sprawdzany i egzaminy dobitnie wskazują, że jest pewien problem z przyswajaniem wiedzy. Jeżeli nawet wyobrazić sobie szybki i łatwy upgrejd kadry dydaktycznej (od przyszłego semestru możemy startować z jakąś częścią zajęć po angielsku). To co zrobić ze studentami?

Wydaje się, że zdecydowanie lepszym pomysłem na okres przejściowy będzie zakupienie dobrych podręczników w językach obcych, przygotowanie opartych na tych podręcznikach dobrych wykładów po polsku i zalecenie jako jedynej lektury obowiązkowej/pomocniczej zagranicznych tekstbooków. Za jakiś czas będziemy mieli jakąś grupę studentów sprawnie (choć nieco biernie) posługujących się językami. Kolejny etap to wykłady w językach obcych.

Zwracam uwagę, że problem dotępności podręczników w językach obcych wystąpi i w hipotetycznym przypadku rezygnacji z zajęć po polsku.

Tak, czy inaczej — ani nie da się łatwo upgrejdować studentów ani pracowników.

W tym kontekście bardzo poruszył mnie list który otrzymałem od Pani Prorektor Moniki Hardygóry sugerujący możliwość wyrażenia swojego zdania na temat planowanych działań w zakresie dokształcania pracowników.

No i wyszło: mimo, że mogę korzystać ze służbowej poczty elektronicznej nie mogę zalogować się na stronie z anonimową ankietą. Pomijam kwestię rozumienia anonimowości ankiety, ale system wyraźnie uniemożliwia mi wyrażenie opinii o którą poprosiła Pani Rektor. Już nie chcę dochodzić przeciw komu jest to działanie bezdysznej informatyki: czy przeciwko mnie czy przeciwko kierownictwu uczelni?

Przy okazji dowiedziałem się o istnieniu strony dwm.pwr.wroc.pl (choć nie wiem od czego skrót dwm: Dział Współpracy Międzynarodowej? — wyszukiwarka z www.pwr.wroc.pl nie potrafi nic takiego znaleźć, choć Google jest już znacznie bardziej przyjazne). A na stronie znalazłem różne dziwne sprawozdania co do których zaczynam mieć ogromne wątpliwości. Ale mniejsza. Tak przy okazji: o DWM też wyszukiwarki nie można odpytać — uważa ona, że za mało liter. Co za dzień…

PS A ile będzie okrętów flagowych to już wiadomo. Opublikowany oficjalnie na stronach Rządowych materiał „Strategiczny Plan Rządzenia” mówi, że ma być ich trzy. Czyżby też wiedzieli że trudno będzie te zajęcia po angielsku prowadzić?

Czym się różni ptaszek

Na początek morał: Nie należy czytać zbyt wiele!

Pognało mnie w kierunku Technology Review — to taka gazetka wydawana przez konkurencję (no bo my chcemy być European Institute of Technology, a „oni” są Massachusetts Institute of Technology).

Tak na prawdę to najbardziej mi żal, że takiej gazetki (oczywiście uszytej na naszą miarę i realne możliwości) jak TR Politechnika Wrocławska nie wydaje. Pamiętam, że postulowałem to przy okazji uroczystości setnego (a może dwusetnego — jak ten czas leci…) numeru eBIPu. Nie spotkało się to z żadnym odzewem „kompetentnych czynników” i dobrze: musimy się czymś różnić.

Ale nie o tym chciałem. W TR artykuł o tym czym naukowcy zajmować sie lubią, czyli o występowaniu na konferencjach. Otóż jeden naukowiec wpadł na pomysł, żeby plakietki, które dostaje każdy uczestnik konferencji uczynić inteligentnymi. Wyposażył je w czujnik podczerwieni, radio, akcelerometr a nawet mikrofon. Dzięki temu mógł obserwować kto z kim rozmawia, kto od kogo ucieka (akcelerometr!) i o czym rozmawiają.

Pomijając kwestię prywatności (mikrofon!) inteligentne plakietki pozwalają odtworzyć „więzi socjalne” łączące uczestników konferencji, a połączenie (radiowe) z komputerem obrazować je w czasie rzeczywistym.

Jedna z odpryskowych firm MITu produkuje plakietki, które potrafią się same wymieniać elektronicznymi wizytówkami, a nawet znacznie więcej. Zawierają informacje o samej konferencji (agenda), pozwalają na przeprowadzanie głosowań… Przedstawione możliwości są znacznie, znacznie większe.

A odpowiedź na tytułowe pytanie jest taka, że my będziemy mieli jeszcze plus.

Recykling

Kupiłem sobie tusz do drukarki. Nie ma się czym chwalić, ale…

Po raz pierwszy dokładnie obejrzałem zawartość pudełeczka z tuszem: w malutkim zafoliowanym pakieciku (który do tej pory wyrzucałem) znalazłem oprócz instrukcji wymiany tuszu niewielką kopertę.

Przesyłka priorytetowa, opłacona, zaadresowana gdzieś do Francji z napisem (w kilku językach, w tym po polsku), że ani koperta ani jej zawartość nie mają żadnej wartości handlowej. Zawiera rysunkową instrukcję, żeby włożyć do niej zużyty kartridż zakleić i wrzucić do skrzynki pocztowej.

No, taki program recyklingu. Dużo się u nas mówi na ten temat, a — kilka lat temu — w naszym Instytucie mieliśmy nawet Centrum Doskonałości Recyklingu Materiałów.

Jednak po dokładniejszym obejrzeniu koperty drobnym druczkiem przeczytałem: „tylko do przesyłek z następujących krajów: A, B, CH, D, DK, F, FIN, GB, IRL, L, N, NL, S”. Zatem nie dotyczy to Polski. Sprawdziłem dodatkowo na stronie Producenta: „Program ten nie obejmuje zwrotu atramentowych wkładów drukujących oraz zwrotów gwarancyjnych”.

No — takie „kształcenie postaw przyjaznych środowisku”. A tak przy okazji na korytarzach ETHZ znaleźć można „kosze na śmieci” takie jak na załączonym obrazku. To też jest kształcenie. Pytanie, która metoda jest bardziej skuteczna.

slide_20070307-103851

Rozwój

najnowszym Pryzmacie (strona 25) wywiad z Panią (Pro)Rektor prof. Moniką Hardygórą. Generalnie na temat Planu Rozwoju Politechniki Wrocławskiej na lata 2007-2013.

Swoją drogą ciekawe jak to jest: informacja o Planie rozwoju w Pryzmacie się ukazała, jest zapowiedź, że zostanie wydrukowany, że pojawi się na stronach internetowych Politechniki Wrocławskiej (obok Statutu), ale tam ciągle (gdy to piszę) wiszą „Elementy Strategii Rozwoju Politechniki Wrocławskiej 2005 r.”. Czyli nie ma. Tajne.

Tak, czy inaczej poruszył mnie fragment na temat tego czym chce się zajmować (jeżeli chodzi o dydaktykę) Politechnika Wrocławska. Dosyć intrygująco brzmi zapowiedź, że chciałaby się zajmować studiami doktoranckimi na większa skalę. Ale jakoś nie ma frekwencji (i ogólna informacja ze trzeba zdobywać środki — więc pewno kwestia wysokości stypendiów stanowi jakiś problem…).

W każdym razie jak mogę obserwować „kariery” młodszych kolegów (na i po studiach doktoranckich) to, rzeczywiście nie mają łatwo. Jak dorobią się rodziny to zaczynają się rozglądać za pracą (a jak już ją znajdą) to po pierwsze absorbuje ich mocno, po drugie jest, na ogół, poza sektorem B&R, więc pracodawcy ten doktorat nie jest tak bardzo potrzebny). A jak komuś uda sie w miarę terminowo doktorat obronić to ani o etat naukowy nie jest łatwo (zwłaszcza na Alma Mater) a jak już go zdobędzie to zostać adiunktem wcale nie jest łatwo…

Ale to co mnie zaciekawiło najbardziej to poniższy fragment dotyczący studiów indywidualnych:

Pani Profesor, a co oznaczać będzie w praktyce zapis: „Rozwój systemu indywidualnego kształcenia studentów”?

Rozumiemy to tak – coraz więcej studentów decyduje się na indywidualną ścieżkę kształcenia, wybierając np. rok czy dwa studiów za granicą. Dochodzą do tego programy podwójnego dyplomowania. I to są w zasadzie te indywidualne studia, w dużej części dla zdolniejszych.

Natomiast trzeba nastawić się na wspieranie studentów, zwłaszcza starszych roczników, w rozwoju poprzez ich szeroki udział w badaniach, prowadzonych przez nasze zespoły naukowe. Natomiast młodszych studentów trzeba zachęcić do różnych prac na rzecz uczelni. Stoimy na stanowisku, że student zamiast dorabiać sobie w różnych miejscach – w barach, supermarketach – może przecież zarobić na uczelni, równocześnie cały czas się czegoś ucząc. Jest masa rzeczy, przy których studenci mogą pomóc – w promocji, w organizacji konferencji, przy rekrutacji. Jestem przekonana, że w każdym dziale praca studentów będzie cenna i oczywiście odpowiednio wynagradzana.

Nie wszystko do końca rozumiem, ale mam nadzieję, że nie skończy się na tym, że studenciu będą musieli rejestrować u Dziekana wszystkie przypadki zatrudnienia się gdzieś poza Politechniką, a ujawniony fakt takiego zatrudnienia nie będzie miał wpływu na przebieg toku ich studiów…