Czy korzystacie Państwo z jakiegoś menedżera bibliografii? Nie…
To, być może, powinienem napisać, że sprawa was nie dotyczy. Ale napiszę, że powinniście zacząć korzystać.
Osobne pytanie jest takie co to ma wspólnego z naszymi stronami WWW?
Wyobraźmy sobie, że ktoś w wyszukiwarkę wpisał hasło „plasma structure during extracorporeal circulation” (celowo wygrałem tak długą sekwencję wyrazów…) i trafił na naszą stronę. Jest ona po polsku (ale jest szansa, że niewielka ilość informacji go nie zniechęci, tym bardziej, że są jakieś tytuły prac konferencyjnych). A kliknięcie w tytuł przenosi do treści czy to całego artykułu, czy to streszczenia. Jeżeli mu się spodoba — może zechce zacytować? Żeby zacytować musi pracowicie przepisać dane referatu. Chyba, że korzysta z menedżera bibliografii/publikacji. Wówczas podstawowe dane bibliograficzne powinny być łatwo dostępne. I wspomniana strona tak właśnie je udostępnia. Po pierwsze można ściągnąć plik w formacie BibTeX (znakomita większość menedżerów bibliografii pozwala na import takiego pliku). Natomiast dane bibliograficzne zakodowane są w samej stronie www i dobry menedżer bibliografii sam to zauważy i pozwoli na zapisanie pozycji do bazy. Strona jest tak skonstruowany, że wyszukiwarki internetowe (Google Scholar, na przykład) również mają łatwy dostęp do informacji bibliograficznych.
Takie strony dają (niezbyt wielką, ale jednak) szansę na przyciągnięcie uwagi. Czy do samej zawartości stron, czy też do naszych publikacji. A to jest szansą zwiększenie widoczności uczelni, instytutu katedry i tematyki którą się zajmujemy.
I uznałem realizację ego właśnie celu za najistotniejszy sens istnienia „stron katedralnych”.
Jeden komentarz do “Po co to wszystko?”
Możliwość komentowania została wyłączona.