Archiwum kategorii: Publikacje

Zabawy z metadanymi

To chyba jakiś przypadek, ale może nie do końca. Od początku istnienia stron katedralnych starałem się eksponować metadane: nie tylko wszystkich wpisów, ale również (w miarę możliwości) cytowanych prac.

I szukając informacji o publikacjach internetowego kolegi (Andrzej Solecki, matematyk, absolwent i pracownik uczelni wrocławskich, od lat mieszkający w Brazylii) trafiłem na coś prześmiesznego.

Otóż Andrzej (prześmiewczo) kiedyś wspomniał o mechanicznej kaczce Jacquesa de Vaucansona. Ja o kaczce wspominam na zajęciach  z technologii informacyjnych, podając ją jako przykład chęci zbudowania automatu dorównującego organizmom żywym. Cytuję tam ten wpis Andrzeja, zakładając że czasami anegdota lepiej przyciąga uwagę niż traktaty naukowe. (A swoją drogą życie Jaquesa de Vacansona to ciekawa historia.)

I ze zdziwieniem zauważyłem, że przeszukiwanie w Google Scholar znajduje ten wpis i zalicza Andrzejowi dwa cytowania.

Gdyby jako pomyłka miało to zniknąć z Google Scholar — wstawiam zrzuty ekranu:

Informacja o cytowaniach
Informacja o cytowaniach

 

Szczegóły
Szczegóły

Parę słów o typografii

Zajmując się podsumowywaniem urobku z Augustowa wprowadzałem do bazy BibTeXa tytuły prezentowanych tam przez nas prac. Obecność chemików w naszym zespole owocuje pojawiającą się coraz częściej symboliką chemiczną w tytułach naszych prac. I pojawiają się problemy.

Trafiłem otóż na coś, czego (w pierwszej chwili) odcyfrować nie mogłem: NIMNIN. Odczytać to można na wiele sposobów (łącznie z sugestią, że ostatnie in przyczepiło się do jakiegoś innego wyrazu. Jest taka gra Nim, więc takie było moje pierwsze skojarzenie.

c

O co więc może chodzić?

Wróćmy do typografii. Ogólne zasady typograficzne są takie, że stosuje się pojedyncze wyróżnianie. Czyli jeżeli wytłuszczamy, to już nie używamy „wielkich liter” (co fachowo nazywa się kapitalikami)..

Na ogół zakłada się, że tytuły powinny być jakoś wyróżnione. I tu przyjmuje się zasadę, że (standardowo, w pracach „technicznych”) występuje pewna hierarchia tytułów (bardzo często dodatkowo wyróżniana numeracją dziesiętną). Zasady są takie:

  • tytuły wyróżniamy używając czcionki „półgrubej” (co czasami nazywa się bold);
  • w zależności od pozycji w hierarchii używa się różnej wielkości czcionek: im wyżej w hierarchii tym literki większe.

Powinno to, w zasadzie wykluczać używanie kapitalików w tytułach (gdyż wprowadza to dodatkowe — zupełnie niepotrzebne — wyróżnienie.
Niestety, nasi naukowcy, przesiąknięci ideami płynącymi od biurokracji nadużywają kapitalików. Zupełnie niepotrzebnie (i co gorsza bezmyślnie).

W tytule mieliśmy Characterization of NiMnIn alloy for magnetocaloric heat pump application co, po „skapitalizowaiu” zmieniło się w koszmarne NIMNIN. A co z innymi pierwiastkami? Jak odróżnić kobalt (Co) od czadu (CO)? nie da się!

Tak więc prośba: symbole pierwiastków chemicznych piszemy zawsze tak jak występują w Tablicy Mendelejewa: Fe nie FE, In (nie IN) Mn nie MN, i tak dalej, i tak dalej,…

Następny problem, który pojawia się z pierwiastkami związany jest z tymi indeksikami (że nazwę to matematycznie) czyli CO2. I tu jest straszny problem (zwłaszcza związany z wyszukiwaniem w internecie i widocznością naszych prac). Choć zarówno HTML jak i najgorszy procesor tekstu (mam na myśli Worda) pozwalają dodać indeksik dolny lub górny. Korzystajmy z tego! Czyli CO2, nie CO2!

Kolejny problem to coraz częściej występujące we wzorach chemicznych „zmienne” Czyli koszmarki takie: Fe74Hf4Ta1Cu1Gd1LaxSi15-xB4 (x=2,4). Przyjęło się zmienne odróżniać do nazw (czy wielkości stałych) w ten sposób, że używa się do ich pisania czcionki pochyłej. Również w tym przypadku najpodlejszy procesor tekstu na to pozwala. Zatem w powyższym można tak: Fe74Hf4Ta1Cu1Gd1LaxSi15-xB4 (x=2,4). I uwierzcie mi, nawet jeżeli tego dobrze nie widać — x jest pochyłe x.

Świetna wtyczka do Google Scholar, czyli znajdź pełną wersję tekstu | Warsztat badacza – Emanuel Kulczycki

Emanuel Kulczycki na swoim blogu opisuje bardzo interesującą wtyczkę do przeglądarki Google Chrome, która ułatwia poszukiwanie pełnych tekstów prac naukowych (jeżeli są dostępne) oraz cytowanie prac. Wystarczy na przeglądanej stronie zaznaczyć tytuł pracy i jednym kliknięciem uruchomić wtyczkę: dostaniemy informacje bibliograficzne o pracy oraz — jeżeli tylko Scholar odnalazł — pełen tekst.

Przyznać trzeba, że nieźle łączy informacje z różnych źródeł, dostarczając PDFa nie tylko z oficjalnych stron czasopism

Kilka dni temu na mojej startowej stronie w Google Scholar pojawiła się informacja, że mogę sobie zainstalować oficjalny Google Scholar Button. Pozwala on (za oficjalnym opisem):

  • Odszukać pełny tekst na stronie internetowej lub w bibliotece uniwersyteckiej. Zaznacz tytuł pracy na stronie, którą czytasz, a następnie kliknij przycisk Scholar, by znaleźć tę pracę.

  • Przenieść zapytanie z wyszukiwarki internetowej do Google Scholar. Naciśnij przycisk Scholar, by wyświetlić trzy najlepsze wyniki; kliknij „pełny ekran” w lewym dolnym rogu wyskakującego okienka, by zobaczyć je wszystkie.

  • Sformatować przypisy zgodnie z popularnymi stylami cytowania. Naciśnij przycisk cytowania w wyskakującym okienku, by zobaczyć sformatowany przypis, a następnie skopiuj go do redagowanej pracy.

za  Świetna wtyczka do Google Scholar, czyli znajdź pełną wersję tekstu | Warsztat badacza – Emanuel Kulczycki.

Porównanie skuteczności promocji: repozytorium, Academia.edu, ResearchGate.net | Warsztat badacza – Emanuel Kulczycki

Bardzo interesujący tekst Emanuel Kulczyckiego na temat udostępniania swoich prac w „trybie wolnego dostępu” w różnych repozytoriach. Warto przeczytać i przemyśleć, ale wniosek jest dosyć oczywisty: pełne teksty powinny być udostępniane w repozytorium uczelnianym (te mają priorytet dla serwisu Google Scholar). Szkoda, że nasze ciągle in statu nascendi…

Dlatego jeśli zastanawiacie się, jak promować swoje publikacje, to przepis jest prosty: najpierw zadbajmy o dostępność pełnych tekstów w repozytorium. Potem można wykorzystać Academia​.edu i ResearchGate​.net – te serwisy również upowszechnią nasze wyniki, ale oprócz tego mają kilka bardzo przydatnych funkcji pozwalających nawiązywać kontakty i poznawać badaczy z naszej działki.

za  Porównanie skuteczności promocji: repozytorium, Academia.edu, ResearchGate.net | Warsztat badacza – Emanuel Kulczycki.

Uważajcie na oszustów i kradzione czasopisma | Warsztat badacza – Emanuel Kulczycki

Jakoś tak się porobiło, że różni urzędnicy (to jest jasne, że nie są w stanie ogarnąć czym zajmuje się Uczony) wymyśłili sobie proste w użyciu kryteria oceny naukowców: liczba publikacji czy, ostatnio, liczba cytowań oraz wynikający z niej magiczny wskaźnik — index h.

W ślad za tym pojawiły się czasopisma żerujące na ludziach którzy szybko chcą coś opublikować, ale i naukowcy organizują sobie życie tworząc spółdzielnie generujące cytowania. Warto zapoznać się z historią opisaną przez Emanuela Kulczyckiego na jego blogu Warsztat badacza.

No i ostatnia lekcja do wyciągnięcia: uważajcie na drapieżnych wydawców i kradzione czasopisma. W świecie komunikacji naukowej jest mnóstwo oszustów gotowych nas wykorzystać.

za Uważajcie na oszustów i kradzione czasopisma | Warsztat badacza – Emanuel Kulczycki.

Zwiększone wynagrodzenia

18 grudnia 2014 Senat podjął uchwałę regulującą zasady przyznawania zwiększonego wynagrodzenia pracownikom Politechniki Wrocławskiej. Na jej podstawie powstało odpowiednie Zarządzenie.

Jego paragraf pierwszy mówi, że

Zwiększenie wynagrodzenia może nastąpić jedynie w ramach przychodów z innych źródeł niż dotacja budżetowa, o której mowa w art. 94 ust. 1 Ustawy.

To jest zrozumiałe.

Natomiast paragraf 7 mówi, że

Pracownicy posiadający uregulowania w akcie mianowania lub w umowie o pracę pozwalające na objęcie części wynagrodzenia 50% kosztami uzyskania przychodów, mogą otrzymać zwiększone wynagrodzenie objęte 50% kosztami za realizację dodatkowo powierzonych zadań, w wyniku których powstał utwór w rozumieniu Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych – załącznik nr 2 w zgodzie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami podatkowymi.

Czyli (w trybie warunkowym) pozwala uzyskać dodatkowe wynagrodzenie po przedstawieniu utworu (w rozumieniu Ustawy o Prawie Autorskim). Aby wynagrodzenie takie otrzymać należy dzieło zdokumentować w Centrum Wiedzy i Informacji Naukowo-Technicznej i umieścić w Cyfrowym Repozytorium Politechniki Wrocławskiej. Przy czym dokumentowanie to odbywa się niezależnie od zgłoszenia publikacji w bazie DONA.

Aby sprostać wymaganiom czasów powstał system rejestracji (i zatwierdzania) dzieł wraz z odpowiednią instrukcją.

Zatwierdzaniem wniosków pracowników zajmują się kierownicy właściwych jednostek organizacyjnych.

Zarządzenia nie rozstrzygają trybu postępowania w przypadku publikacji, które zostały lub mają być opublikowane w materiałach zewnętrznych (książki, czasopisma) gdy Autorowi nie przysługują (lub nie będą przysługiwały) majątkowe prawa autorskie do utworu:

Jeżeli autorowi nie przysługują majątkowe prawa autorskie do utworu albo jeśli utwór został już opublikowany lub ma zostać opublikowany w celach komercyjnych? nie jest dopuszczalne udzielenie licencji Creative Commons.

Mówiąc w uproszczeniu oglądać trzeba umowę wydawniczą i to jak wyglądają klauzule związane z transferem majątkowych praw autorskich (i kto stawia znaczek ©).

Nowa ustawa zawiera również zapisy mówiące o nowym trybie komercjalizacji wyników prac badawczych. Spodziewam się, że również on będzie wymagał stworzenia odpowiedniego systemu rejestracji wyników prac badawczych…

Oferta wydania Pana pracy dyplomowej

Otrzymałem właśnie list o temacie jak w tytule:

Szanowny Panie,

kontaktuję się z Panem w imieniu Wydawnictwa Xxxxxx Yyyy. Jesteśmy częścią międzynarodowej grupy wydawniczej, która za cel stawia sobie promocję dorobku studentów i młodych naukowców wśród szerokiego kręgu czytelników. Poszukujemy autorów ciekawych prac naukowych, którzy są zainteresowani wydaniem własnej książki.

Podczas przeszukiwania strony internetowej Politechnika Wrocławska, znalazłam Pana pracę, pt.: „Aaaaaa bbbbbbb cccccc ddddd eee fffff ggggg hhhh iiiii”. Sądzimy, że ten tytuł ma szansę na zaistnienie na rynku publikacji akademickich i jesteśmy zainteresowani wydaniem Pana pracy w formie tradycyjnej książki. Publikacja jest dla autora bezpłatna, a nasz zysk opiera się na prowizji od sprzedaży książki.

Jeżeli jest Pan zainteresowany moją ofertą, proszę o odpowiedź, ewentualnie podanie aktualnego adresu e-mail, na który mogłabym przesłać dokładne informacje o naszych usługach.

Pozostaję do dyspozycji w przypadku dodatkowych pytań i czekam na odpowiedź z Pana strony.

Tttttt Ccccccccc
Acquisition Editor

No i teraz zastanawiam się co z tym fantem powinienem zrobić:

  1. Ja?
  2. Politechnika Wrocławska?
  3. Oficyna Wydawnicza Politechniki Wrocławskiej?

Ze mną nie ma problemu: po pierwsze nie jestem młodym naukowcem. Po drugie nie mam już szans na żadną pracę dyplomową. Po trzecie, tytuł wskazany w liście był jakoś bardzo podobny do tematyki, którą zajmował się istotnie jeden z moich dyplomantów, a później nasz doktorant. Ale takiej pracy na stronach Politechniki znaleźć nie potrafię.

Co ma zrobić Politechnika Wrocławska — nie wiem. Istotnie, zgodnie z ustawą zachowuje ona prawo pierwszeństwa do publikacji prac dyplomowych swoich studentów, prosząc ich jedynie o podpisanie oświadczenia o wyrażeniu zgody na udostępnienie pracy dyplomowej. (Przy czym brak zgody należy  uzasadnić.) Trudno dotrzeć do jakichś informacji na temat liczby publikowanych prac dyplomowych. Nie wiadomo też, co znaczy udostępnienie pracy dyplomowej.

Oficyna Wydawnicza? Nie potrafię powiedzieć czy powinna zajmować się wydawaniem prac studenckich. Ale czemu nie? Cytowane wydawnictwo oferuje swoje książki na rynku w cenach 40-70 € (tak Euro!). Nie wspomina nigdzie jaki mógłby być udział w tej kwocie Autora (zapewne niewielki) ale i tak łudzi go jakąś możliwością zysków. (5 € z każdej sprzedanej pracy? Sprzedaż 10 sztuk? 200 złotych, to nie jest specjalnie wiele, ale więcej niż nic i nie trzeba nic robić! A praca już napisana… I pozostaje chwała.)

A może powinniśmy coś z tym zrobić? To znaczy już na samym początku tak formułować temat, żeby dawał on szansę na powstanie czegoś wartościowego? Może powinniśmy wyłapywać studenta wcześniej niż 10 tygodni przed końcem studiów, tylko jakiś rok wcześniej i tak szukać tematu, żeby mógł coś ciekawego zrobić i napisać. Poddać pracę porządnej recenzji (jej początkiem może być egzamin dyplomowy), a później prawdziwej redakcji i korekcie. I wydać. (Wspominane wydawnictwo ani korektą ani redakcją techniczną się nie zajmuje, ocenia jedynie w jakimś nieokreślonym procesie wewnętrznym czy praca nadaje się do redakcji.) Może niekoniecznie wydawać pracę inżynierską, ale jakąś zbiorczą książkę sumującą wszystko co powstało podczas pisania pracy inżynierskiej i magisterskiej?

A może też wszystko zostawić tak jak jest.

 

Dwujęzyczne podpisy pod tabelkami i rysunkami i dwujęzyczne spisy

Osobiście uważam, że jest to zbyteczne. Czy się z tym zgadzamy, czy nie — jeżeli zależy nam na szerszym odbiorze prac naukowych, powinny być pisane one w języku „kongresowym” (i uznanym w danej dziedzinie). Newton pisał po łacinie. Polscy matematycy ze szkoły lwowskiej pisali w różnych obcych językach, zgodnie z panującymi na świecie trendami. Po niemiecku, po francusku, po angielsku.

Zatem, skoro międzynarodowym językiem techników jest angielski, nasze prace powinny być pisane po angielsku.

W dawnych czasach pewnym półśrodkiem było przygotowywanie obszernego streszczenia (w obcych językach) i uzupełnianie go obcojęzycznymi spisami tabel i ilustracji, a czasami również obcojęzycznymi podpisami tabel i ilustracji. Teoretycznie pozwala to zorientować się, z grubsza, o czym jest praca. Ale przeczytać jej nie pozwala.

Ale życie wymusza różne dziwne rzeczy. Tak więc można korzystać: Dwujęzyczne podpisy tabel i rysunków.