Archiwa tagu: featured

Historia komputerów na jednej ilustracji

Jakub Słowiński podrzucił mi fotografię zrobioną w Muzeum Sztuki w Łodzi (o ile dobrze wszystko zrozumiałem). Jedno ze zdjęć bardzo mnie zaciekawiło, więc postanowiłem odszukać  „oryginał” (albo choćby źródło). I trafiłem na strony bardzo dziwnej artystki Suzanne Treister. A tam oryginał fotografowanego plakatu.

Przedstawia on historię komputerów na jednym, sporym rysunku od mechanizmu z Antikythery po komputery kwantowe, a nawet kwantową teleportację.

Brakuje mi na tym rysunku może Euklidesa, może Algorismusa, ale właściwie wszystko co najważniejsze jest.

The Computer – From the ANTIKYTHERA MECHANISM to QUANTUM TELEPATHOLOGY (C) by Suzanne Treister

Efekt Dżanibekowa

Władimir Dżanibekow, to taki Radziecki kosmonauta. Oprócz tego naukowiec (zajmuje się fizyką kwantową) i artysta. W 1985 roku podczas pobytu w kosmosie zademonstrował dziwaczne zjawisko (zwane efektem Dżanibekowa). Zjawisko z kategorii tych, które trudno pojąć zwykłym inżynierskim rozumkiem, ale które mają przyzwoite  wytłumaczenie naukowe. Oczywiście w dziedzinie mechaniki. (Tak na marginesie: efekt znają również tenisiści.)

Tu sympatyczna animacja (również wykonana w kosmosie).

U nas ani naukowcy (a już zwłaszcza studenci) takimi problemami się nie zajmują. A szkoda.
Okazuje się, że wykładowcy mówią o tym efekcie studentom. Ciekaw jestem jaki efekt przyniosłoby zaptanie o niego na egzaminie dyplomowym 🙂

Trudna sztuka cytowania (i tworzenia bibliografii)

System LaTeX posiada (może nie znakomite, ale całkiem niezłe) narzędzie do tworzenia bibliografii. Jest to system BibTeX.

Działa on w ten sposób, że tworzymy bazę danych zawierające wszelkie niezbędne informacje o publikacjach, a pisząc pracę odwołujemy się do rekordów tej bazy. Każdy rekord powinien posiadać swój unikatowy identyfikator służący do tworenia odwołań. Każdy rekord powinien zawierać minimalny, niezbędny zestaw informacji bibliograficznych. Zestaw ten jest różny dla różnych publikacji: inny dla artykułu, a inny dla książki. W najprostszym wypadku w tekście umieszczamy polecenie \cite{identyfikator_rekordu} i o sprawie ,,zapominamy”.

Druga część systemu to mechanizm pozwalający podczas kompilacji dokumentu wyciągnąć z bazy danych informacje o cytowanych dokumentach i sformatować je zgdonie z wymaganym szablonem, a następnie wszystko połączyć w całość: w miejscu tekstu gdzie pojawiło się odwołanie do rekordu ( \cite{identyfikator_rekordu}) pojawi się odpowiedni symbol cytowania (na przykład liczba w nawiasach kwadratowych: [123]), a w innym miejscu (na przykład na końcu dokumentu) pojawi się ułożona w zdefiniowanej kolejności (alfabetycznie, według nazwisk pierwszego autora, albo chronologicznie według dat publikacji, albo w kolejnosci cytowania w pracy) lista prac (oznaczonych odpowiednimi symbolami). Numerkami w nawiasach kwadratowych, na przykład. Co więcej bibliografia będzie sformatowana zgdonie z wymaganiami wydawcy (co, swoją drogą jest sporym problemem: dobrzy wydawcy dostarczają odpowiednie szablony, kiepscy mają jedynie wskazówki jak powinien wyglądać wpis dotyczący książki, artykułu, referatu konferencyjnego,… Wówczas Autor musi albo taki szablon stworzyć (nie zawsze jest to łatwe) albo wybrać taki, który jak najbardziej jest zgodny z oczekiwaniami wydawcy. To też nie jest łatwe.

Osobną kwestią jest wypełnienie bazy danych rekordami. Tak się składa, że system BibTeX jest jednym z niewielu standardów udostępniania informacji bibliograficznych powszechnie uznanych i stosowanych przez naukowców na całym świecie (choć niekoniecznie w Polsce). W związku z tym bardzo wielu wydawców i większość publikacyjnych baz danych oferuje metadane artykułów w tym formacie. Istnieją również narzędzia pozwalające na podstawie DOI odzyskanie metadanych w formacie BibTeXa (http://www.doi2bib.org/).

Najlepszą metodą tworzenia takiej bazy jest metoda ręczna: jak mamy w ręku oryginał tekstu, który chcemy w niej zachować, wpisujemy do bazy niezbędny zestaw informacji. Program JabRef podpowie, które pola są niezbędne. Nie jest to wielka praca, ale trzeba ją wykonać wtedy kiedy oryginał mamy w ręku.

Z drugiej strony cytujemy często prace które znajdujemy w Internecie poszukując określonych słów kluczowych albo fraz. Google Scholar oferuje możliwość udostępnienia informacji blibliograficznych. Załóżmy że szukamy tekstu zatytułowanego The alternating decision tree learning algorithm. Google Scholar znajduje nawet tekst źródłowy, co więcej informuje, że artykuł jest całkiem popularny (jest tam informacja ile razy był cytowany).

Jest wreszcie informacja pozwalająca mająca, w zamierzeniu Autorów systemu, ułatwić zacytowanie artykułu. Klikamy w ,,Cytuj” i w następnym okienku znajdujemy możliwość uzyskania cytowania w formacie BibTeXa.

Bardzo wielu PT Twórców mając coś takiego wkleja odpowiedni rekord do swoje bazy danych. Wyszukiwarka jest wspaniała! Znalazła nam pożyteczny tekst, znalazła jego wersję elektroniczną i jeszcze oferuje metadane. A wszystko za darmo!

Problem pojawi się na znacznie późniejszym etapie, podczas formatowania bibliografii, gdyż jako tytuł książki w której ukazał się artykuł konferencyjny mamy podanie ,,icml”, a cytowana praca objawia się tak:

[50] Y. Freund and L. Mason, The alternating decision tree learning algorithm,” in icml, Vol. 99, 1999, pp. 124–133.

I takie kursywiane icml przyciąga uwagę i, właściwie, nie pozwala na odnalezienie oryginału w sposób klasyczny (to znaczy nie korzystając z Internetu). Można, oczywiście, machnąć na to ręką: jak ktoś nie ma Internetu niech zajmie się czym innym niż pisaniem prac. Sam tytuł pozwala dosyć łatwo pracę odnaleźć (i wielu PT Autorów wychodzi z tego założenia dostarczając czasami tylko tytuł, albo tytuł i nazwisko jednego z twórców). W tym przypadku zaprotestowała Redakcja Techniczna czasopisma: zadając pytanie ,,To gdzie ta praca została opublikowana?” Ale Google Scholar podaje tylko ten wynik. Bo najlepszy, bo z tekstem źródłowym.

Po przełączeniu się na wyszukiwarkę normalną dostajemy nieco więcej informacji. Znajdujemy odsyłacz do biblioteki elektronicznej ACM, gdzie jest już nieco więcej informacji na temat źródła, co więcej również tu możemy poprosić o rekord zawierający metadane referatu w formacie BibTeXa:

I mamy już tytuł i wydawcę pracy.

Cóż zatem można radzić? Tworzenie Nauki powinno opierać się na korzystaniu ze źródeł ,,pierwotnych”. I tego się trzymajmy.

Dowód — jak to robią w Krakowie

Za  δμ:

Przekonajmy się więc, jakich to metod dowodzenia używa się w najstarszej polskiej Alma Mater, na Wydziale Matematyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Oto spis sporządzony przez Józefa Piórka z Instytutu Matematyki Najwspółcześniejszej.

Najczęściej spotykamy dowód

  • przez ogląd (wystarczy popatrzeć),
  • przez połechtanie ambicji słuchaczy (to dla Państwa jest proste),
  • przez kalendarz (to było w zeszłym roku),
  • przez sugestię (Państwo widzicie),
  • przez sakramenty (ochrzcijmy to sobie),
  • przez sztuciec (a nuż wyjdzie),
  • iluzjonistyczny (zrobimy teraz małą sztuczkę),
  • suflerski (proszę mi podpowiedzieć),
  • harcerski (stosujemy podchody dokoła dowodu),
  • cybernetyczny (to automatycznie wynika z …),
  • spychologiczny (Państwo sami sprawdzą),
  • plenarny (czy Państwo się zgadzają?),
  • dogmatyczno-autorytatywny (tak jest w podręczniku),
  • samowystarczalny (Państwo sobie sprawdzą we własnym zakresie),
  • teologiczny a) przez odwołanie się do sił nieczystych (diabli wiedzą, jak to udowodnić), b) przez odwołanie się do sił pozytywnych (Jezus, Maria, przecież to banalne!).