Archiwa tagu: Publikacje

Pandoc

 

Wstęp

Program pandoc to narzędzie działające w linii poleceń. Więc poniższy wpis może bardziej zainteresować użytkowników korzystających z linii poleceń na co dzień. Dodać trzeba, że w jednakowym stopniu dotyczy to systemu Windows jak i Linux.

Co może pandoc?

Żeby pokazać co potrafi program pandoc, kod źródłowy strony WWW opisującej język markdown. Tak, została ona tak właśnie przygotowana. Znajduje się on poniżej, można też ściągnąć go na dysk.

Program pandoc został użyty do skonwertowanie tekstu do następujących formatów:

Wszystkie konwersje wykonane zostały za pomocą następujących poleceń: 

 

Markdown

 

Słów kilka na wstępie

Jak wiadomo, standardem de facto tworzenia dokumentów na uczelni jest Najpopularniejszy Komercyjny Procesor Tekstu. Władze Uczelni również chętnie z niego korzystają. Również Oficyna Wydawnicza dokumenty do publikacji najchętniej przyjmuje w tym formacie.

Organizatorzy konferencji nie wyobrażają sobie, żeby użyć innego formatu.

Co więcej Ministerstwo również preferuje tę aplikację rozsyłają przygotowane dokumenty i oczekując sprawozdań w tym formacie. Jedynie dokument podlegające później automatycznemu przetwarzaniu przesyłane są w inny sposób.

Natomiast istnieje wiele innych sposobów przygotowania tekstu — czy na swoje potrzeby, czy do publikacji. Jednym z nich jest LaTeX.

Tym razem chciałem jednak wspomnieć o formacie Markdown.

Wprowadzenie

Markdown to język znaczników (oraz program), który został opracowany w 2004 roku (John GruberAaron Swartz) z myślą o łatwiejszym przygotowywaniu zawartości sformatowanej jako HTML. Język wzbudził spore zainteresowanie i obrósł różnymi interesującymi narzędziami (z których najciekawszym jest program pandoc — uniwersalny konwerter pozwalający dokonywać konwersji pomiędzy rożnymi formatami dokumentów.

Cechy charakterystyczne formatu markdown

  1. Plik źródłowy w tym formacie jest bardzo prostym plikiem tekstowym, który może być przygotowany z użyciem najprostszych narzędzi.
  2. Tworzonemu dokumentowi można nadawać strukturę: dzielić na rozdziały, podrozdziały,…
  3. Można tworzyć listy proste i numerowane.
  4. Można używać wyróżnień (wytłuszczenie, pochylenie tekstu)
  5. Można wstawiać rysunki.
  6. Można wstawiać fragmenty kodu.
  7. Można korzystać z odsyłaczy.
  8. Bardzo łatwo wstawiać proste tabele.

Narzędzia

Edytory

Jest bardzo wiele edytorów oferujących jakieś wsparcie dla języka markdown.

  • Najprostszy ogólny edytor tekstowy (notatnik, Notepad++,… w Windows lub jakikolwiek edytor tekstowy pod linuksem: vim, geany,…)

W najprostszym przypadku będzie jedynie kolorowanie składni.

  • Sympatycznym, uniwersalnym i prostym rozwiązaniem rozwiązaniem „wielosystemowym“ może być edytor caret, instalowany jako rozszerzenie do przeglądarki Google Chrome.

Jest też cała grupa uniwersalnych edytorów oferujących, na przykład, kolorowanie składni dla bardzo wielu języków, w tym i dla markdown. Praktycznie każdy „dobry” edytor dla programistów będzie oferował jakieś wsparcie dla markdown.

Na drugim końcu są specjalizowane edytory oferujące zaawansowane wsparcie dla markdown. Należą do nich Caret czy Typora oferujące zaawansowany podgląd tworzonych dokumentów, edycję wizualną czy konwersję do wielu formatów.

Programy do konwersji

Język markdown powstał równocześnie z perlowym skryptem (programem) umożliwiającym konwersję do HTML. Wraz z rozprzestrzenianiem się standardu przybywało aplikacji korzystających z tego sposobu prezentowania zawartości.

Dziś jednym z dających największe możliwości programów jest pandoc.

Kto używa markdown

Z markdown (lub specjalnych jego wersji) korzysta:

Co dalej?

W kolejnych odcinkach opowiem o możliwych zastosowaniach języka markdown.

Ewaluacja nauki

Skończył się już Kongres Nauki w Krakowie. Środowisko zapoznaje się i zastanawia nad nową Ustawą (która nie wiedzieć czemu nie nazywa się „Nauka Plus” tylko „Ustawa 2.0”).

Niby wszyscy się zgadzają, że jakieś zmiany są potrzebne, ale ciągle nie ma przekonania jakie te zmiany powinny to być. Trzeba wgryźć się w treść Ustawy (czy choćby w treść uzasadnienia). Pomijam przy tym zamęt polityczny, który już zadymiarze zdążyli wygenerować.

Na kongresie zabrał głos Emanuel Kulczycki (na którego powołuję się tu tak często, że powinien dostać własny tag albo kategorię).

Autor skupia się na tak zwanej punktozie, chorobie trapiącej wielu naukowców, nie tylko w Polsce:

Gromadzenie punktów ma niewielką wartość, bo polskie punkty ministerialne mają wartość rubli transferowych, które chociaż można wymienić na pozytywną ocenę okresową, to nie mają żadnej wartości na zewnętrznym rynku – prawdziwym świecie nauki. Nikt nie uzna osiągnięć, dlatego że zostały wycenione na 125 punktów. Nie ma to żadnego znaczenia.

I to nie jest złe stwierdzenie. Ale Ustawa raczej nie mówi czym powinien zajmować się naukowiec. Naukowiec powinien zajmować się robieniem nauki (a może nawet Robieniem Nauki). Ale, skoro finanse uczelni zalezą od równego rodzaju magicznych współczynników — naukowcy zajmują się ich reverse engineeringiem, a później pracują na wskaźniki. Nie zawsze przekłada się to na osiągnięcia naukowe (i, żeby być szczerym nie zawsze skutkuje lepszymi wskaźnikami).

Z drugiej stronty, w podsumowaniu Autor pisze:

Prace nad nowymi wykazami1 są już zaplanowane i będą realizowane w najbliższych miesiącach. Należy pamiętać o różnorodności typów publikacji w różnych dyscyplinach i są odpowiednie instrumenty2, które pozwolą tę różnorodność uchwycić, np. znaczną wagę konferencji w informatyce czy monografii w humanistyce.

Jak się wydaje bardziej od punktów nauka potrzebuje:

  1. Dobrej ręki (czyli umiejętnej polityki finansowej i kadrowej)
  2. Sporo czasu (bo to nie jest tak, że w dwa miesiące pół roku po uchwaleniu ustawy widać będzie pierwsze, nieśmiałe zielone listki efekty zmian.
  3. Jeszcze więcej pieniędzy3.

1 Te wykazy to przecież listy odpowiednio punktowanych czasopism.
2 A instrumenty to, przecież, odpowiednio dobrane proporcje punktów.
3 Tak, wiem: politycy już złożyli deklaracje, że w budżecie nauki będzie więcej o 1.000.000.000 (tak, jeden miliard) złotych. To sporo, jak na budżet Ministerstwa Nauki (pieniądze na naukę, to około 7,5 mld złotych, a do tego dochodzi ok. 10,5 mld zł na dydaktykę). Ale budżet jednej dobrej uczelni Europejskiej to może być 1,8 mld CHF (czyli od 6,7 nawet do 7,4 mld złotych w zależności od kursu). Pisząc o „dobrej” uczelni europejskiej mam na myśli ETHZ, która kształci niecałe 20 tysięcy studentów. A jak już w Zurychu jesteśmy, to warto wspomnieć, że „po drugiej stronie ulicy” (patrząc z budynków ETHZ) jest Uniwersytet Zuryski: 25 tysięcy studentów i przychody na poziomie 1,3 mld CHF.

Osiem polskich uczelni w międzynarodowym rankingu cytowań | Aktualności o polskiej nauce, badaniach, wydarzeniach, polskich uczelniach i instytutach badawczych

Bardzo dziwny ranking. Bo to już nie wystarczą ani publikacje ani cytowania. Potrzebne są jeszcze indywidualne konta w serwisie Google Scholar.
Z drugiej strony zarządza tym Webometrics, o którym nie mam najlepszego zdania od czasu, gdy nie mogąc dla wyliczyć jakiegoś parametru dla wielu uczelni — ustawił go na zero (ale uczelniom, dla których mógł go wyliczyć pozostawił bez zmian).

Politechnika Wrocławska znalazła się w tym rankingu na 1038 miejscu. W rankingu nie występuje AGH co jest raczej dziwne.

Osiem polskich uczelni znalazło się w rankingu najlepszych uniwersytetów na świecie – według liczby cytowań prac naukowych zarejestrowanych na indywidualnych profilach Google Scholar. Najlepszy spośród polskich uczelni – Uniwersytet Warszawski, uplasował się na 562. pozycji. Wygrał amerykański Harvard University.

Źródło: Osiem polskich uczelni w międzynarodowym rankingu cytowań | Aktualności o polskiej nauce, badaniach, wydarzeniach, polskich uczelniach i instytutach badawczych

Sprawdź, czy przysługuje ci wynagrodzenie za swoją publikację naukową | Warsztat badacza – Emanuel Kulczycki

Prawo autorskie oprócz wielu obostrzeń w wykorzystywaniu dzieł cudzych zawiera szereg mechanizmów z generowaniem dochodów dla autorów. Jednym ze źródeł tych dochodów jest tak zwana opłata reprograficzna. Ale nie jest to jedyne źródło. I autorom przysługuje jakiś udział w zbieranych w ten sposób środków. Emanuel Kulczycki spróbował i otrzymał wynagrodzenie za pracę umieszczoną w czasopiśmie o otwartym dostępie…

Zawsze jest idealny moment, aby upewnić się, czy należy nam się wynagrodzenie w ramach repartycji indywidualnej. W Polsce funkcjonuje Stowarzyszenie KOPIPOL, które – upraszczając – jest tym dla autorów publikacji naukowych, czym ZAIKS dla muzyków. Stowarzyszenie KOPIPOL zarządza systemem repartycji indywidualnej, czyli dzieli środki między uprawionych autorów publikacji naukowych i technicznych. Owa repartycja, czyli wynagrodzenie, pochodzi od producentów i importerów urządzeń kopiujących (w skrócie: punktów ksero). To, komu należy się wynagrodzenie (nawet kilka– kilkanaście tysięcy złotych), wynika z badań statystycznych przygotowanych dla KOPIPOL-​u przez CEM Instytut Badań Rynku i Opinii Publicznej w Krakowie. Co ważne, wystarczy sam fakt opublikowania przez nas utworu – nigdzie nie musimy i nie musieliśmy się zapisywać. Zatem jeśli opublikowaliście tekst, artykuł, książkę, tłumaczenie w jednym z tych […]

Źródło: Sprawdź, czy przysługuje ci wynagrodzenie za swoją publikację naukową | Warsztat badacza – Emanuel Kulczycki

Porównanie skuteczności promocji: repozytorium, Academia.edu, ResearchGate.net | Warsztat badacza – Emanuel Kulczycki

Bardzo interesujący tekst Emanuel Kulczyckiego na temat udostępniania swoich prac w „trybie wolnego dostępu” w różnych repozytoriach. Warto przeczytać i przemyśleć, ale wniosek jest dosyć oczywisty: pełne teksty powinny być udostępniane w repozytorium uczelnianym (te mają priorytet dla serwisu Google Scholar). Szkoda, że nasze ciągle in statu nascendi…

Dlatego jeśli zastanawiacie się, jak promować swoje publikacje, to przepis jest prosty: najpierw zadbajmy o dostępność pełnych tekstów w repozytorium. Potem można wykorzystać Academia​.edu i ResearchGate​.net – te serwisy również upowszechnią nasze wyniki, ale oprócz tego mają kilka bardzo przydatnych funkcji pozwalających nawiązywać kontakty i poznawać badaczy z naszej działki.

za  Porównanie skuteczności promocji: repozytorium, Academia.edu, ResearchGate.net | Warsztat badacza – Emanuel Kulczycki.

Dwujęzyczne podpisy pod tabelkami i rysunkami i dwujęzyczne spisy

Osobiście uważam, że jest to zbyteczne. Czy się z tym zgadzamy, czy nie — jeżeli zależy nam na szerszym odbiorze prac naukowych, powinny być pisane one w języku „kongresowym” (i uznanym w danej dziedzinie). Newton pisał po łacinie. Polscy matematycy ze szkoły lwowskiej pisali w różnych obcych językach, zgodnie z panującymi na świecie trendami. Po niemiecku, po francusku, po angielsku.

Zatem, skoro międzynarodowym językiem techników jest angielski, nasze prace powinny być pisane po angielsku.

W dawnych czasach pewnym półśrodkiem było przygotowywanie obszernego streszczenia (w obcych językach) i uzupełnianie go obcojęzycznymi spisami tabel i ilustracji, a czasami również obcojęzycznymi podpisami tabel i ilustracji. Teoretycznie pozwala to zorientować się, z grubsza, o czym jest praca. Ale przeczytać jej nie pozwala.

Ale życie wymusza różne dziwne rzeczy. Tak więc można korzystać: Dwujęzyczne podpisy tabel i rysunków.

Szablony BibTeXa

Ponieważ już jakiś czas temu opracowałem szablon bibliografii, który mimo że nie jest idealny, jakoś sprawdza się w publikacjach składanych dla Oficyny Wydawniczej Politechniki Wrocławskiej, postanowiłem go udostępnić publicznie.

Dodatkowo, podczas dyskusji kuluarowych pojawił się problem wyróżniania  nazwiska wybranego autora. Szablon został zmodyfikowany.

Wszystko dostępne na stronach: