Nie wiem jak to jest być studentem na innych uczelniach, ale bycie studentem na Politechnice Wrocławskiej… To były moje najlepsze lata.
Nie wiem jak to jest być studentem na innych uczelniach, ale bycie studentem na Politechnice Wrocławskiej… To były moje najlepsze lata.
Ponoć, zgodnie z nowym Regulaminem Studiów, który ma obowiązywać od 1. października 2015 dla wszystkich studentów pierwszego roku obecność na wszystkich zajęciach ma być obowiązkowa. Otrzymany komunikat jest dosyć lakoniczny:
W imieniu Dziekana informujemy o planowanych zmianach w regulaminie studiów, które mają wejść pod koniec września 2015r. Jedną z istotnych zmian jest zmiana w paragrafie 13 „Uczestnictwo w kursach” punkt 6: „Zajęcia dla studentów pierwszego roku studiów pierwszego stopnia, w tym i wykłady są obowiązkowe”.
OK. Grupa wykładowa na Technologiach Informacyjnych to zazwyczaj \(100 \div 150\) osób co daje od 36 do 54 sekund na znalezienie swojego nazwiska, podpis i przekazanie listy dalej. Dowiedziałem się, że jedna z moich grup będzie miała około 300 osób, a to już problem:
\begin{equation}
\frac{90 \times 60}{300}=18
\end{equation}
Zatem nie jest możliwe rozwiązanie tego problemu za pomocą jednej listy obecności. Będą musiały być dwie (a nawet raczej trzy). Osobiście nie wyobrażam sobie innego niż symboliczne egzekwowania tego przepisu. Nie jest to racjonalne.
(Ilustracja za East Los Angeles College CampusNews: Cartoon by Kien Ha.)
Bogdan Miś: matematyk, dziennikarz naukowy, nauczyciel akademicki, ale również jeden z pionierów informatyki pisze o swoich przemyśleniach na temat informatyki w szkołach wyższych. Warto przeczytać i się zastanowić, choć chyba stan obecny trudno będzie zmienić.
Nic przeto w sumie dziwnego, że – o ile wiem – z korzystaniem z narzędzi informatycznych w szkole wyższej jest podobnie, jak z matematyką. Jak się chce coś zrobić, należy właściwie założyć u studenta zerowy poziom wiedzy i umiejętności i na początku zajęć zorganizować coś w rodzaju repetytorium, czy kursu wstępnego. A potem kończy się semestr, zajęcia zazwyczaj dłużej nie trwają, no i problem przestaje istnieć. Studentów nie boli, prowadzący wziął swoje śmieszne honorarium, listy z zaliczeniami w dziekanacie – i wszyscy są zadowoleni.
No to zrobiłem klasówkę. Strony na których umieściłem materiały z wykładu cieszyły się od początku roku umiarkowanym powodzeniem, ale w godzinach (bardziej niż dniach) poprzedzających klasówkę wyraźnie zyskały na znaczeniu…
Pytania dałem dosyć proste, licząc, że chociaż proces oceny uda się przejść w spokojny sposób. W zasadzie każdy zestaw pytań był inny, ale… właściwie były jednakowe. Na następny raz musze jednak pomyśleć o lepszym potasowaniu kart z zadaniami, aby prawdopodobieństwo wystąpienia koło siebie podobnych zadań było mniejsze.
Zaczynam to przeglądać, i ciągle dochodzę d wniosku, że studentów nie rozumiem.