Pod koniec XIX w. Brytyjczyk Thomas Malthus uznał, że ziemska populacja rządzi się prostymi prawami – zwiększa się i zwiększa, ale tylko do określonego pułapu regulowanego przez głód, epidemie czy kontrolę urodzeń. Od czasów Malthusa liczba ludzi na ziemi urosła sześciokrotnie – jest nas ponad 6 mld, a większość demografów uważa, że w 2100 r. ta liczba zaokrągli się do 10 mld. Problemów jest tyle, ile ludzi – jak nas wyżywić, gdzie pomieścić. Dodatkowo największy przyrost naturalny obserwuje się w krajach biednych; populacje tzw. zachodniego świata systematycznie się starzeją – wkrótce zostaną tu sami emeryci. Może jednak stary filozof miał rację? Według niektórych Malthusowskim regulatorem jest HIV czy malaria trzebiące Afrykę i Azję. Jednak to raczej marne pocieszenie – lepiej myśleć, jak uchronić Ziemię przed zadeptaniem miliardem stóp.